Danuta Awolusi - zmieniła swoje życie na lepsze

Danuta Awolusi postanowiła zmienić swoje życie. Schudła 70 kg, dzięki diecie, bieganiu i ćwiczeniom. Napisała książkę - "Odważona", w której chce pokazać swoją walkę o smukłą sylwetkę i zmotywować inne kobiety do walki o swoją kobiecość i pewność siebie!
2017-02-22 00:00
Udostępnij
Danuta Awolusi - zmieniła swoje życie na lepsze

Kiedy postanowiłaś, przysłowiowo, "wziąć się za siebie" i zrzucić zbędne kilogramy?

Kiedy zaczęło do mnie docierać, co się dzieje w moim życiu... Dusiłam się. Moje poczucie własnej wartości było w opłakanym stanie. To się ciągnęło od miesięcy, wszystko wydawało mi się szare. Bezsensowne. Przeraziłam się. Jeżeli wszystko jest bez sensu, to jak żyć? W końcu, w styczniu 2013 roku, poczułam siłę, żeby się od tego uwolnić.

 

Co Cię do tego zmotywowało?

Silna wiara w to, że moje życie może wyglądać inaczej. Marzyłam, żeby szarość zniknęła. Marzyłam, że będę się czuła jak „ekstra laska”, która może przyciągnąć męskie spojrzenie. I pomyślałam: „Przecież tak może być”. Upatrywałam w tym szansy na zmianę wszystkiego.

 

Co było najtrudniejsze podczas odchudzania?

Paradoksalnie: zachować umiar w odchudzaniu. Zaczęłam delikatnie. Wiecie, najpierw malutkie zmiany, potem coraz większe, ale kiedy zobaczyłam efekty, straciłam kontrolę nad dokręcaniem śruby. I przez moment nie było przyjemnie. Ale udało się pójść po rozum do głowy, choć potrzebowałam dużo czasu.

 

Stosowałaś jakąś konkretną dietę czy zastosowałaś dietę JP, czyli jedz połowę?

To trudne pytanie. Postanowiłam, że nie będzie gwałtownych ruchów. Żadnego liścia sałaty na śniadanie, głodzenia się i odmawiania sobie. Zaczęłam więc od gotowania smacznych potraw, ale bez tłuszczu. Wycofałam węgle, szukałam przepisów. Zaczęłam jeść warzywa, owoce, chude mięsa, ryby. Unikałam produktów mącznych i przetworzonych. Okazało się, że pyszne jedzenie może być zdrowe i przyznam, że czułam się, jakby odkryła Amerykę. To były wielkie chwile!

 

lipiec2011

lipiec 2011

 

Jak wyglądał Twój trening? Postanowiłaś ćwiczyć z trenerem personalnym czy wybrałaś konkretne zajęcia fitness?

Zanim pojawił się fitness, pamiętajcie, że gruba dziewczyna, ważąca 140 kg, nie pójdzie na zajęcia, bo się PALI ZE WSTYDU. Rozumiecie to?! Co myślicie na widok otyłej osoby na fitnessie? Różne rzeczy, a tymczasem ona czuje się śmieszna i brzydka pośród dziewczyn w obcisłych strojach. Na początku był więc trucht wokół kamienicy. O 5 rano, żeby mnie nikt nie widział. 10minut, więcej nie dawałam rady. Potem, po kilku miesiącach zaczęłam chodzić na basen, a dopiero po zrzuceniu części nadwagi, zapisałam się na zajęcia fitness i siłownię.

 

Czy miałaś chwilę zwątpienia i chciałaś to cało odchudzani posłać w diabły?

Nie. Ja uwierzyłam, że mogę zmienić swoje życie i być szczęśliwa. To postanowienie było tak silne, że się od niego uzależniłam. Czułam się podekscytowana, że mam cel. To był haj, odurzenie, ekscytacja, że w końcu dzieje się coś dobrego…

 

Kto najbardziej motywował Cię podczas Twojej przemiany?

Moja przyjaciółka Kasia Warpas (pisałyśmy maile, nie mieszka w Polsce), która była jedyną poinformowaną osobą. I moja psycholożka, pani Weronika, bez której moja kobiecość nadal leżałaby w grobie. Dziękuję wam!

 

dbieganie

fot. Katarzyna Kosakowska

 

Napisałaś książkę - "Odważona". Co Cię do tego skłoniło?

Tysiące pytań na mojej skrzynce. Jak to zrobiłaś? Jak ci się udało? Co ja mam robić? POMÓŻ MI! Ale nie tylko. Zdradzę wam tajemnicę: odchudzić trzeba nie tylko ciało, ale również głowę. O tak, bez zmiany myślenia o samym sobie, daleko nie zajdziecie. Ta książka to bolesna rozprawa z przekonaniem, że jak tłuszcz zniknie, to pojawi się nowe, wspaniałe życie. Jeżeli jednak nadal nienawidzisz siebie, tak nie będzie. Kiedy zobaczyłam w lustrze chudą laskę, poczułam, że to za mało. Musiałam nauczyć się akceptować siebie. Do dzisiaj się uczę…

 

odwazona

 

Chcesz być kolejną Ewą Chodakowską czy Anną Lewandowksą? Jak chcesz motywować Polki do zmiany swojego stylu życia?

Już mi przeszło (śmiech). Chcę was zmotywować do kochania siebie. Do robienia sobie dobrze, ale nie jedzeniem batoników, ale dbaniem o swoje ciało. Dając mu zdrowie jedzenie i trening, ładujecie w siebie szczęście. A ono się odwdzięcza. Jesteście promienne, silne, pełne energii. Mniej spięte… Chyba warto? No i ta myśl: zrobiłam coś TYLKO DLA SIEBIE. I sama!

 

Co znajdziemy w Twojej książce?

Wszystko. Moją opowieść o tym, jak zniknęło 70 kg i pojawiła się nowa dziewczyna. Jak ta dziewczyna zrozumiała, że nadal nienawidzi siebie i że ODCHUDZANIE ZACZYNA SIĘ W GŁOWIE. Przeczytacie o tym, jak się czuje gruba wykluczona społecznie, jak się czuje ktoś, kto dla innych jest niewidzialny. Przeczytacie o sporcie. Znajdziecie kilka przepisów. I poznacie dwie inne dziewczyny, które zrobiły to samo, co ja. Fatima i Agnieszka to dowód, że nie jestem wyjątkiem.

 

Dajesz w niej konkretny przepis na sukces?

Tak i nie. Tak, bo można zrobić to, co ja: zmienić się NAPRAWDĘ i w całości. Nie, bo każdy musi znaleźć swoją ścieżkę. To czasem bolesne, ale warto. Cierpienia i tak nie unikniemy.

 

Masz swoje ulubione dietetyczne danie? Możesz podzielić się swoim ulubionym przepisem?

Ojoj. Dużo tego! Ze słodkości najbardziej kocham brownie z fasoli. Dwie puszki czerwonej fasoli, cztery jajka, dwa banany, garść daktyli zmiksowanych na pastę (wcześniej zalejcie je wrzątkiem), łyżeczka proszku do pieczenia. Kiedy to połączymy i zblendujemy, trzeba dodać trzy łyżki gorzkiego kakao. Piec do suchego patyczka, w 180 stopniach.

Z dań ciepłych kocham ajwar (duszone warzywa: bakłażan, brokuły, pomidory, cebula), gulasz pieczarkowy (można dodać do niego pierś z kurczaka), naleśniki gryczane (bez mąki, tłuszczu, mleka i jaj) podawane z pastą pieczarkową i sosem pomidorowym… Eh. Dużo tego! W książce co nieco znajdziecie.

danusia-gotowanie

fot. Katarzyna Kosakowska

 

Dlaczego akurat spośród wielu aktywności fizycznych wybrałaś bieganie?

Bo dawało mi wolność. Żadnego wybierania się na trening, dojeżdżania, przebierania się w szatni, czekania na bieżnię. Żadnych ludzkich oczu wlepionych we mnie. Tylko ja i bieg. Tylko ja i uśpione miasto. Tylko ja i muzyka, ja i myśli… Kochałam to! Zwłaszcza wiosną i latem.

 

Nadal jesteś aktywna fizycznie?

Oczywiście. Biegam rzadziej (ostroga piętowa mnie ogranicza). Ale kupiłam sobie do domu orbitrek, matę do jogi, wielką piłkę i hantle. Ćwiczę, codziennie lub co drugi dzień.

 

Zbliża się wiosna. Masz swój sposób na pokonanie wiosennego przesilenia?

Hm. To chyba samo przychodzi? Kiedy człowiek zachłannie łapie pierwsze promienie słońca i ten słodkawy, ciepły wiaterek, aż chce się spacerować, biegać i wcinać nowalijki. Chyba się nie mylę? Korzystajcie z tej wiosennej radości ile się da.

 

Jakie motywacyjne hasło przekazałabyś naszym czytelnikom?

Zacznij od głowy i zmiany myślenia. Niech odchudzanie będzie konsekwencją przemyśleń, a nie dzikim zrywem, które kończy się zniechęceniem…

Rozmawiała: Ola Załęska

 

www.fit.pl