Marcin Gortat – koszykówka to nie tylko pasja

Marcin Gortat to jedyny Polak grający w najlepszej lidze koszykówki NBA. Portalowi FIT.pl opowiedział o koszykówce, NBA, swojej działalności oraz o tym czy wróci do Polski
fit.pl
2014-02-05 00:00
Udostępnij
Marcin Gortat – koszykówka to nie tylko pasja
Czy od zawsze chciał Pan uprawiać koszykówkę? W końcu trenował Pan również piłkę nożną i skok wzwyż.

Tak zgadza się. W szkole podstawowej trenowałem skok wzwyż. W siódmej, ósmej klasie oprócz tego że skakałem wzwyż, byłem również płotkarzem i biegaczem długodystansowym. Próbowałem również swoich sił w pchnięciu kulą czy rzucie oszczepem. Brałem również udział w różnego rodzaju turniejach lekkoatletycznych.

Piłkę nożną zacząłem trenować w wieku 10 lat. Koszykówką, tak na poważnie zająłem się w wieku 17 lat. Można powiedzieć, że była to taka nagła zmiana. Poczułem, że w moim życiu coś idzie nie tak i najwyższy czas na zmianę. Od samego początku czułem, że się sprawdzam w koszykówce, że to jest to na co czekałem. To właśnie w tej dyscyplinie mogłem wykorzystać mój wzrost, moje warunki fizyczne i dlatego postanowiłem poświęcić się całkowicie tej dyscyplinie.

 Czym jest dla Pana koszykówka pasją, sposobem zarobienia pieniędzy czy….?

Bez wątpienia koszykówka jest dla mnie pasją, gdyby tak nie było, nie doszedłbym do punktu, w którym teraz jestem. Było to moje wielkie marzenie zostać zawodnikiem NBA. Chciałem być zawodnikiem znanym, zawodnikiem który byłby rozpoznawalny w każdym miejscu na świecie. Koszykówka to nie tylko pasja, ale również spełnienie. Staram się wciąż ulepszać swoją grę, by być jak najlepszym koszykarzem. Dalej będę się rozwijał, by któregoś dnia moje nazwisko było zapamiętane przez wszystkich.

209

Jest Pan człowiekiem, który oprócz sportu zajmuje się również biznesem. Co to dla Pana oznacza? Traktuje Pan to jako wyzwanie, kolejny sposób do sprawdzenia się?

Przede wszystkim każdy zawodnik w NBA musi być biznesmenem. Każdy człowiek, który pracuje w tej lidze musi posiadać umiejętności biznesmena. Biznes jest dla mnie na pewno wyzwaniem i mówiąc szczerze przeradza się to powoli w moją pasję, staje się również kolejnym moim celem życiowym. Chciałbym dokonać wiele, również poza parkietem. Dlatego też robię wszystko, by teraz się dokształcać, zbierać doświadczenie, nawiązać jak najwięcej kontaktów. W drużynie mam wielu nauczycieli i wiele się od nich uczę. Podczas wyjazdów - w samolocie, autokarze czy podczas kolacji, siadamy i rozmawiamy o naszych biznesach. Inni zawodnicy podpowiadają mi w jaką stronę powinienem iść, by któregoś dnia nazwać się prawdziwym biznesmenem.

 Kto jest dla Pana autorytetem? Nie tylko tym sportowym…

Dla mnie autorytetem są moi rodzice, z tego względu, że nie byłem łatwym dzieckiem do wychowania. Byłem chłopakiem, który potrafił zedrzeć każde zakupione ubranie, każde buty. A przede wszystkim nie jadłem tylko sucharków, ale pożerałem pełne talerze jedzenia:) Jestem im za to wszystko bardzo wdzięczny, oni są dla mnie wielkimi autorytetami. Za to jak potrafili mnie wychować chciałbym im bardzo podziękować. Jeśli chodzi o autorytet sportowy to na pewno Kevin Garnett czy Shakie O`Neil. Cenię ich za to kim są, za to co osiągnęli, jakimi są osobami na co dzień, nie tylko na parkiecie.

 Czy wyjazd za Ocean Pana zmienił?

Czy wyjazd mnie zmienił? Myślę, że tak. Wyjazd pokazał mi drugą stronę świata, całkowicie inną kulturę, podejście do życia. Dzięki niemu zdobyłem wiele nowych doświadczeń, które wykorzystam na pewno w swoim życiu i będę się starał przekazać to wszystko swoim dzieciom.

Czego nauczył się Pan występując w NBA?

Nauczyłem się, że sport to biznes. Gra w koszykówkę to jedno, a działalność ligi to drugie. W NBA jest wiele polityki, wiele rzeczy, których zwykły kibic nie zobaczy. Występując w drużynie NBA musisz być częścią tego zespołu, by to wszystko zrozumieć. Celem drużyny jest nie tylko wygrywanie meczy, wiele celów jest wyznaczanych do osiągnięcia poza parkietem. I właśnie to sprawia, że NBA jest najlepszą ligą na świecie.

Co jest najważniejsze w funkcjonowaniu NBA? Co stanowi dla Pana największe wyzwanie?

Najważniejsze w funkcjonowaniu NBA jest to, że jest to wielka marka. To nie tylko koszykówka, to również dbanie o dzieci, o młodzież, o kibiców. To promowanie koszykówki, dbanie o rozwój tej 120dyscypliny. NBA to również wykorzystywanie zawodników w bardzo ważnych kampaniach społecznych, różnego rodzaju akcjach. Tak naprawdę ludzie, którzy kierują NBA wykonują kawał dobrej roboty. NBA to również elita, dlatego wielu zawodników chciałoby zagrać w tej lidze, wielu chciałoby móc powiedzieć, że występowało na parkietach najlepszej ligi świata. Co jest dla mnie największym wyzwaniem? To niewątpliwie stawienie czoła wszystkim oczekiwaniom, jakie stawiane są przed zawodnikami NBA. Nie jest to łatwe, gdyż jest wiele zachowań, które musimy ograniczyć, a także nawyków, które musimy nabyć.

Jak Pan odreagowuje stres przedmeczowy?

Staram się słuchać dużo muzyki. Uczę się zagrywek, taktyki, zachowań zawodnika drużyny przeciwnej na parkiecie. A przed meczem lubię po prostu popisać SMSy do dziewczyny i przyjaciół, by porozmawiać z nimi o tym co się dzieje, jakie mam odczucia przed meczem. W ten sposób się relaksuje, a stres tak naprawdę mija z pierwszym gwizdkiem. Wtedy jestem bardzo rozluźniony. Podczas meczu rodzi się we mnie agresja, by przyczynić się do wygrania przez moją drużynę spotkania.

Rozważa Pan granie w jakimś innym klubie europejskim?

Szczerze mówiąc, z biegiem czasu coraz bardziej zastanawiam się nad tym czy nie zakończyć kariery tylko i wyłącznie w NBA i już nigdy nie wracać. Będąc zawodnikiem NBA nie jest łatwo jechać do Europy i grać w europejskim klubie, gdzie reguły i styl grania jest całkowicie inny. Myślę, że nie będę miał takiej potrzeby, by wracać do Europy i grać. Większość zawodników, którzy wracają do Europy, robi to tylko z tego względu, że brakuje im finansów na życie, ponieważ nie potrafili dostosować się do stylu życia, jaki panuje w NBA.

Będzie Pan kontynuował i rozwijał inicjatywę warsztatów koszykarskich dla dzieci w Polsce?

Jak najbardziej. Będę to robił tak długo jak będę miał siły i energię, dopóki będę grał w NBA. A jak zakończę karierę to wówczas będę decydował co robić dalej. W tym celu właśnie powstała Funadacja Marcina Gortata MG13. Oprócz campów będą również festiwale czy Big Men Camp, czyli campy dla wysokich dzieci oraz warsztaty dla trenerów.

Jakie ma Pan plany dotyczące swojej fundacji?

Przede wszystkim chce ją rozwijać, nawiązać współpracę z innymi. Chciałbym stworzyć siatkę kontaktów, dzięki której będę mógł pomóc jak największej grupie ludzi. Chciałbym dać dzieciom i młodzieży jak najlepsze warunki do sportowego rozwoju, promować zdrowy styl życia. Moim celem jest również pokazanie, że przez sport można dojść bardzo daleko i bardzo dobrze ułożyć sobie życie.

Może Pan o sobie powiedzieć, że jest osobą z pasją?

Powiedziałbym raczej, że jestem osobą z misją. Postawiłem sobie bardzo dużo celów w życiu, które chce realizować. Większość z nich już zrealizowałem. Jednym z największych moich marzeń jest być zapamiętanym za to kim byłem na parkiecie, ale również poza nim. Chciałbym, aby za 100 lat na pytanie kim był Marcin Gortat , ktoś odpowiedział, że był to zawodnik NBA, który poza parkietem zrobił bardzo dużo.

Zamierza Pan kiedyś wrócić do Polski na stałe?

Do Polski na stałe na pewno nie wrócę. Będę przyjeżdżał do kraju, oczywiście w sprawach osobistych, jak również by promować koszykówkę. W kraju będę organizował różnego rodzaju akcje. Myślę, że będę troszkę rozdarty między Polską a Stanami. Będę odwiedzał kraj jak najczęściej, ale nie oszukujmy się najwięcej mogę osiągnąć w Stanach.

Szczególne podziękowania dla Marty Koseckiej za pomoc przy przeprowadzeniu wywiadu

Rozmawiała: Ola Kacprowicz



fot. Marcin Kondek/presschicago

www.fit.pl