Wzrost liczby urodzeń w Polsce, ale boomu nie ma!

W Polsce rośnie liczba urodzeń dzieci, ale nie mamy "baby boomu"; wciąż pozostajemy w sferze niskich urodzeń - twierdzi prof. Irena E. Kotowska z Instytutu Statystyki i Demografii SGH
fit.pl
2010-11-15 00:00
Udostępnij
Wzrost liczby urodzeń w Polsce, ale boomu nie ma!
Zdaniem prof. Kotowskiej, która bada trendy demograficzne w Polsce i w Europie, w naszym kraju od kilku lat jest zauważalny wzrost liczby urodzeń dzieci, ale sytuacja demograficzna wciąż jest niepokojąca. Demografowie ostrzegają, że polskie społeczeństwo wpada w tzw. pułapkę niskiej dzietności. Mniejsza liczba urodzeń zagraża systemowi emerytalnemu i obciąża pracowników, a to odbije się na sytuacji gospodarczej.

dzieckoWedług danych Głównego Urzędu Statystycznego, liczba urodzeń w Polsce zaczęła spadać pod koniec lat 90. I tak np. w 1997 r. wyniosła 415 tys. 166; w 1998 - 398 tys. 103; w 1999 - 384 tys. 379; w 2003 - 352 tys. 785. Od 2005 r. rodzi się więcej dzieci, np. w 2006 r. - 376 tys. 35, w 2008 - 416 tys. 437.

Jak uważa prof. Janina Jóźwiak z Instytutu Statystyki i Demografii SGH, sytuacja demograficzna w kraju nie jest zagrożona, gdy "w prostej zastępowalności pokoleń na jedną kobietę przypada statystycznie co najmniej dwoje dzieci". W Polsce wskaźnik ten wynosi 1,5. Mowa o "skrajnie niskiej dzietności" w danym kraju jest wtedy, gdy wskaźnik wynosi 1,3. "W ostatnich latach w Polsce był właśnie taki wskaźnik, teraz się to zmienia, ale powrót do bezpiecznego stanu jest bardzo trudny" - mówiła prof. Jóźwiak. Jej zdaniem, długookresowym celem polityki sprzyjającej rodzinie powinno być utrzymanie tego wskaźnika na poziomie co najmniej 1,6.

Badania pokazują, że w krajach, w których są mocno rozbudowane instytucje opieki nad dziećmi, a także ułatwienia dla rodziców, np. elastyczne systemy urlopów wychowawczych, rodzi się więcej dzieci. Tak jest np. w krajach skandynawskich.

Zdaniem wiceprezesa GUS, prof. Janusza Witkowskiego, proces starzenia się społeczeństwa polskiego jest przesądzony. "W najbliższych latach ten proces osiągnie ogromną dynamikę, jakiej nie obserwowaliśmy w okresie wcześniejszym" - oświadczył. "Jeśli w 2035 r. (według prognoz GUS) blisko 9,7 mln osób będzie w wieku poprodukcyjnym, i to będzie przyrost o ponad 3 mln, to trzeba zwrócić uwagę, jakie to ma konsekwencje dla polityki społecznej" - podkreślił.

Jego zdaniem tę wiedzę powinniśmy potraktować jako szansę dla rozwoju pewnych segmentów naszej gospodarki i polityki społecznej. Zaznaczył, że trzeba wykorzystać fakt, iż osoby starsze wymagają specjalnej opieki i troski i wokół tego zbudować miejsca pracy. W wielu krajach Europy opiekun osoby starszej, niedołężnej jest pełnoprawnym pracownikiem ze wszystkimi przysługującymi mu przywilejami.

Wiceprezes GUS podkreślił, że między rozwojem społeczno-demograficznym i gospodarczym jest ogromny obszar zależności.

Badania pokazują, że zmiany demograficzne związane są ze zmianą modelu rodziny: kobiety decydują się na dzieci coraz później, mają ich mniej. Na decyzje prokreacyjne mają wpływ obawy kobiet o pozycję zawodową, a także małe zabezpieczenie społeczne w postaci niewielkiej ilości żłobków i przedszkoli. W Polsce tylko 2 proc. dzieci objętych jest opieką żłobkową, a przedszkolną - ok. trzech proc. We Francji do przedszkoli chodzi 60 proc. dzieci.

Źródło:PAP - Nauka w Polsce

www.fit.pl