Kaja delewska - Ironman jej nie straszny!

Prawie 4 km do przepłynięcia 180 km do przejechania na rowerze i 42 km do przebiegnięcia, czyli Ironman w Barcelonie. Kaja Delewska jako jedyna Polka ukończyła te prestiżowe zawody. Zrobiła to w 11 godzin i 5 minut.
2016-11-08 00:00
Udostępnij
Kaja delewska - Ironman jej nie straszny!

Jako jedyna Polka ukończyłaś zawody ironman w Barcelonie. Jakie masz wrażenia po starcie?

Jestem zachwycona zawodami i tym, że je ukończyłam. To był naprawdę ciężki wyścig, walka ze słabościami i trudnościami podczas jego trwania jak również sam okres przygotowawczy. To była długaaaa droga po swoje marzenia ! Droga zakończona sukcesem!

Co było najtrudniejsze podczas tego startu? Jakie były Twoje największe obawy przed startem?

Ironman czyli 226 km to dystans, podczas którego może wydarzyć się wszystko. Stojąc na plaży i czekając na rozpoczęcie zawodów wiedziałam, że może być różnie. Wiedziałam również, że jestem dobrze przygotowana, że zrobiłam wszystko i teraz tylko muszę się odważyć, walczyć i przekroczyć linię mety!  Od początku miałam świadomość, że będzie ciężko, że będzie bolało, że będę musiała się zmierzyć z samą sobą ale chciałam tego, wiedziałam, że w tym dniu dam z siebie maxa! Moje oczekiwania były różne … Początkowo chciałam złamać czas 12:30. Podczas treningów i startów na krótszych dystansach czułam, że osiągniecie tego będzie trudne. Im bardziej w tym wszystkim siedziałam, im więcej poznawałam i doświadczałam w świecie triathlonu, tym większego szacunku nabierałam do każdego dystansu. Lecąc na zawody moim marzeniem było już samo ich ukończenie. W trakcie było mi wszystko obojętne, wtedy chciałam by już wszystko się skończyło hehehhe

Obawy miałam różne:  Wiedziałam, że moje pływanie jest jakie jest, więc tu nic nie zrobię, po prostu musze płynąć. Trudnością było to, że pierwszy raz miałam płynąć w morzu!  I o ile wydawało mi się to łatwe o tyle dzień przed startem trener zalecił bym spróbowała popływać. Tego dnia trafiłam na wiatr i olbrzymie fale, które sprawiły, że miałam trudność by utrzymać się na nogach, by przeskoczyć fale i w ogóle zacząć płynąć. Mój Tomasz i Tata widząc, że już prawie ryczę, że sobie nie radzę pomogli mi z wejściem do wody. Byli obok a mama dopingowała Nas z plaży. Zaczęliśmy płynąć,  albo coś w tym stylu,, bo fale utrudniały wszystko. Dostawałam tylko strzały w twarz tą słoną wodą, która mimowolnie wpadała do gardła, mój brzuch zaczął od razu wariować, fale powodowały ,,chorobę morską” Byłam przerażona! Tomasz również, powiedział nawet, że mnie nie puści jeśli będą takie warunki …Na szczęście następnego dnia, w dzień startu morze było bardziej wyrozumiałe...

Rower -  mmm.... obawą mogło być tylko to, że coś się może stać w sensie sprzętu… a ja totalnie nie ogarniam takich rzeczy. Więc wierzyłam w moją Bajkę, bo tak właśnie nazywa się mój rower . Wierzyłam, że dojedziemy bez większych problemów.
Ten rok to dla mnie rok roweru! Dużo jeździłam, często towarzyszył mi Tomasz, najdłuższy trening trwał 6 godzin, byłam strasznie marudna i upierdliwa, a mimo to zawsze przy mnie był!
Mimo, że nie pokonałam dystansu 180km to wiedziałam, że jeśli będę jeść i pić podczas zawodów to jestem w stanie to zrobić. Miałam to w nogach i miałam swoją Bajkę, która ma olbrzymią moc!
Tak jak ktoś uwierzył, że to rower dla mnie tak i ja uwierzyłam, że jestem w stanie to zrobić!
I zrobiłam! Z czasem, o którym nawet nie marzyłam !

Ostatnia dyscyplina to bieg: Bałam się biegu bardzo! Oj bardzo! Wiedziałam, że nie jestem wybiegana, że nie pokonałam treningowo długich dystansów, że wszystkie kontuzje były związane właśnie z bieganiem. Do 21 km biegłam, ale potem zaczęła się dla mnie prawdziwa walka ze sobą. Po przekroczeniu tablicy 21 mocno zwolniłam tempo, moje ciało zaczęło się buntować, a głowa próbowała ze mną wygrać. Ważne było wtedy, by sobie wszystko poukładać! Głowa u zawodnika to podstawa! Musisz wiedzieć, że jesteś w stanie to zrobić! Ja miałam kryzys, ale go pokonałam, potem kilka kolejnych, ale również je pokonałam! Ostatnie 4 km przebiegłam najszybciej jak potrafiłam! Mijałam ludzi, przy trasie tłumy kibiców, wtedy wiedziałam, że to koniec… Wbiegłam na czerwony dywan i została mi ostatnia prosta do przekroczenia linii mety! Ludzie krzyczeli, dopingowali a ja wbiegłam i zrealizowałam to co chciałam!

W triathlonie obawą może być pogoda, deszcz, upał, niedyspozycja itd. … Tutaj warunki były korzystne, jedynie mocne jak na październik słońce podczas biegu sprawiało trudności, ale pogoda była niemalże idealna.

Jakie uczucie towarzyszyło Ci na mecie?

Na mecie marzyłam, by zobaczyć moich najbliższych! Ludzi, którzy ze mną byli. Szukałam ich wzrokiem i chciałam już się do nich przytulić. Te zawody są dla nich cholernie trudne! Trudniejsze niż dla samego zawodnika! Oni bardzo chcieliby pomóc, a nie mogą nic zrobić. Mogą być, dopingować, wspierać… Z daleka tylko widziałam jak walczą ze sobą, nie chcąc pokazać jak bardzo się martwią, jak im zależy, jak ocierają łzy…jak ukrywają to wszystko… Pokazywali radość i wsparcie! Kocham Was i dziękuję , że byliście! Więc na mecie nie myślę o czasie, cieszę się , że już po wszystkim, że mogę już być z nimi! I tutaj kolejny raz podkreślę jak ważni są Ci ludzie blisko Nas… Jaką oni mają niesamowitą siłę i moc! Niosą Nas w górę! Otaczajmy się tym pięknem, tymi pięknymi ludźmi! =*

Wróćmy do początków przygody… Od kiedy zamiłowanie do sportu, skąd pomysł na triatlon – jedną z najtrudniejszych dyscyplin wytrzymałościowych?

My znamy się ,,fitnessowo” hhehehe =] Od zawsze jak to moja mama mówi ,,byłam ruchliwym dzieckiem” :) więc pewne było, że cos kiedyś wymyślę =]  Zaczęłam od tańców w grupie Strefa w Dąbrowie Górniczej, w moim mieście. Potem Pani Edyta Wieczorek i moja Mama zaraziły mnie fitnessem. I tak zaczęłam jeździć na konwencje, szkolić się i doskonalić jako trener i instruktor. Po drodze zaliczyłam konkurs Fit Prezentera i jakoś tak leciało.
Lubię robić rzeczy niemożliwe i postanowiłam, że czas sobie troszkę utrudnić. Zaczęłam biegać i ukończyłam pierwszy półmaraton. Potem pod okiem swojej siostry przygotowałam się do maratonu, bo przecież muszę sobie utrudnić. Po przebiegniętym maratonie wiedziałam, że czas na kolejne wyzwanie… mmm..co będzie trudniejsze ??? Triathlon! Tym bardziej, że nie potrafiłam wtedy pływać! Koniec października 2013 i pierwsze spotkanie z moim trenerem –Sylwester Kuster . Wtedy z moich ust padło ,,chce zrobić Ironman” bo przecież to najtrudniejsze! :) Sylwester przekonał mnie, że warto zacząć od krótszych dystansów a przede wszystkim trzeba nauczyć się pływać! Yeaaahhhhh Jako mój trener walczy ze mną do dzisiaj =] Dzięki Mistrzu!

Jak wspominasz swój triathlonowy debiut?
 

Mój debiut, mmmm, chyba mały start w moim mieście ,,tak treningowo”,  a potem już połówka Ironman. 2014 to początek moich TRI startów. Za każdym razem mówiłam ,,nigdy więcej” hehehe Początki ciężkie, bo w Dąbrowie na krótkim dystansie zrobiłam wszystkie możliwe błędy hehehe Dla mnie to była naprawdę dobra lekcja! Każdy start czegoś uczy, nabieramy doświadczenia. Więc po tylu błędach wiedziałam, że muszę się ogarnąć :)

Jak wyglądają twoje przygotowania do startu?

Przygotowania trwają dosyć długo… Treningi to kilka miesięcy pracy. Przed samym startem to już określona dieta, konkretna regeneracja, sen, odpoczynek. Treningi nie są już wtedy tak bardzo wymagające. Sam start to przygotowanie określonych rzeczy, ogarnięcie roweru, sprzętu i wszystkiego tego co jest niezbędne. Trzeba wszystko przemyśleć, by podczas zawodów niczego Nam nie zbrakło.

Czy fakt, że jesteś instruktorem fitness, pomaga Ci w przygotowaniach?

Pomaga i nie… Pomaga bo moje ciało jest przygotowane do jakiegoś wysiłku, moje mięśnie są mocniejsze, ciało więcej może i szybciej się adaptuje. Trening na rowerze stacjonarnym traktuje jako swój trening, zajęcia z rozciągania bardzo pomagają i rozluźniają.  Natomiast nie pomaga, kiedy mój trening zajmuje mi kilka godzin, a potem idę na kolejne kilka do klubu…wtedy już nie jest zbyt fajnie. Ciało się buntuje i ,,błaga” o odpoczynek. Ciągły wysiłek nie jest dobry. Czasem trzeba odpocząć.  Moje grupy i tak są niesamowite i cudowne =] Kiedy wiedzą, że jadę na jakieś zawody wystarczy, że im pokażę, a oni wiedzą co robić, pomagają mi =]
Wtedy mają przechlapane hehehhe

Stosujesz jakąś specjalną dietę i suplementację?

Mmmm powinnam =] Ale ja kocham jedzenie, więc czasem mi ciężko =] Przed startami czy mocnymi treningami pilnuje się bardzo, ale poza tym pozwalam sobie na dużo :) Nie jestem idealnym przykładem =] aaa co mi tam :) Nigdy nie będę przykładem wychudzonego instruktora, ale odżywiam się zdrowo, nie jem fast foodów, słucham trenera i jego wskazówek. Od zawsze byłam zwolenniczką dobrego i zdrowego jedzenia. Poza tym człowiek, który trenuje naturalnie wchodzi w świat takiego jedzenia. Jest pysznie=]  Moje hasło : wole być gruba, ale szczęśliwa :)

Czy starty w zawodach pomagają ci udowodnić sobie, że nie ma dla ciebie rzeczy niemożliwych?

Każdy start udowadnia mi coś takiego. Jak również każdy start pokazuje jak ciężki jest to wysiłek. Nawet krótszy dystans potrafi nas tak sponiewierać, że wtedy dostajemy takie ,,wiadro zimnej wody” . Trzeba szanować każdy wysiłek, każdego człowieka który coś robi…
Ja uwielbiam przesuwać granice własnych możliwości! Chodź w tym roku początek był ciężki i byłam już zniechęcona swoimi porażkami wiedziałam, że muszę się przełamać i robić swoje, a to wszystko zaprocentuje . I tak też było : )

Skąd czerpiesz wiedzę na temat sprzętu, odżywiania itp.?

Od ludzi-:) od specjalistów ! To jest coś co ja sobie wymyśliłam, że zrobię to, ale nie miałam o tym pojęcia, więc wiedzę czerpię od dobrych duszyczek obok mnie.

Kto najbardziej motywuje Cię do startów w zawodach?

Moja mama jest najlepszym motywatorem hehheeh Jak mówię do niej ,,mamusiu nie chce mi się, mam dość” ona wtedy odpowiada ,,dobrze dziecko. Chodź posiedzimy sobie, odpoczniemy” heheheheh wiecie wtedy od razu idę na trening=] Ona spryciulka wie, co robi :)

Oprócz tego- Motywują mnie ludzie, którzy we mnie nie wierzą =] więc również dzięki nim jestem tam gdzie jestem =] Dzięki =]

Gdzie kończy się amatorstwo a zaczyna zawodowstwo, sprzęt wyznacza granicę?

 

Ja jestem amatorem, nigdy nie będę zawodowcem =]  Przede wszystkim zabawa i chęć walki ze sobą! Róbmy to dla siebie, czerpmy przyjemność i wtedy jest bosko =] A co do sprzętu, mmmm on wyznacza olbrzymie granicę =]
Triathlon to droga zabawa ojjj taaakkkkk ale każdy może się w tym całym szaleństwie odnaleźć . To jest coraz to bardziej komercyjny sport ale od Nas zależy a raczej od naszego budżetu jak bardzo modni chcemy być =]
Ja uważam, że pianka sama nie popłynie, rower sam nie pojedzie, a buty same nie przebiegną =]  Wiadomo, że odpowiedni sprzęt Nam dużo ułatwi, pomoże, ale wszystko zależy od tego ile my zrobimy !

Startowanie w cyklu Ironman to takie trochę łączenie przyjemnego z pożytecznym, ze względu na wyjątkowość zawodów i ich unikalność, żeby wziąć udział w rywalizacji należy podróżować po świecie. Gdzie chciałabyś jeszcze popływać, pojeździć na rowerze i pobiegać, wymarzone miejsca to?

Jejciu ja to bym chciała wszędzie! Każde miejsce jest piękne i pokazuje zupełnie coś nowego!  Marzenie triathlonisty to chyba Hawaje, czyli Mistrzostwa Świata. Dla mnie jest to marzenie nie do osiągnięcia. Nakłady finansowe są olbrzymie… Nakłady życia i czasu również.  Barcelona była marzeniem sprzed 2 lat, a zrealizowanym dopiero teraz, bo wcześniej finansowo nie mogłam tego przeskoczyć.  Swoje grancie mogę łamać, jednak swojego budżetu już niestety nie=] Takie realia =]

No właśnie sport…i jego realia…. Polska… kraj gdzie sport nie jest doceniany. To jest olbrzymi ból, że żyję w takim kraju, ale nie boję się o tym powiedzieć.  Bądźmy szczerzy jestem amatorem, zajmuję się triathlonem od 3 lat, to jest tylko dodatek do mojego życia, moja pasja, hobby, oderwanie od wszystkiego. Ten rok był jednak nastawiony na konkretny cel, na konkretny start gdzie wszystko podporządkowałam pod to.  Zawodowcy zajmują się tylko tym, mają swoich sponsorów i robią tylko to. Ja jak normalny człowiek pracowałam i robiłam mnóstwo innych rzeczy. Piszę to nie po to, by się tłumaczyć, ale po to by przedstawić jak to wygląda. Dla zawodowców mój czas nie jest niczym nadzwyczajnym, ale dla mnie jest to rewelacyjny wynik! nie sądziłam, że zrobię coś takiego! =]

I kiedy już to się dzieję, reprezentuję swój kraj, swoje miasto przychodzi zderzenie z rzeczywistością. Tak naprawdę robie to dla siebie, bo jeśli chciałabym się starać o jakieś stypendium sportowe to wnioski są tak skonturowane, że nie spełniam określonych kryteriów =] brawo przepisy! więc ja Kaja reprezentuję samą siebie =] ot tak =]

Która dyscyplina składowa jest Twoją najmocniejszą stroną?

 

 Kiedyś bez zawahania powiedziałabym bieganie! Jednak teraz to już sama nie wiem. Może mój trener by tu odpowiedział heheh Podczas wyścigu już totalnie nie mam swojej mocnej strony, bo wtedy każda wydaje się być mega trudna.

Triathlon to sport dla każdego czy trzeba mieć jakieś specjalne predyspozycje?


Triathlon to sport, dla każdego kto lubi wyzwania, kto ma trochę czasu, trochę chęci i woli walki. Jeśli już coś trenowaliśmy to jest nam łatwiej bo tu są aż trzy dyscypliny. I jeśli, w którejś czujemy się pewnie to do wypracowania mamy tylko dwie inne itd.  Wszystko zależy od tego co chcemy osiągnąć i ile pracy chcemy na to poświęcić=]

Jak zachęciłabyś innych do spróbowania swoich sił w triathlonie?

 Każdy ma to na co się odważy!  Spróbuj =] Sponiewieraj się i pokochaj to!

Rozmawiała: Aleksandra Załęska