Skąd zrodziła się idea uruchomienia w Polsce bezobsługowych siłowni Fit+? Co Cię zainspirowało do wejścia w model fitness + automatyzacja?
Koncepcja wprowadzenia sieci Fit+ na polski rynek — jak to często bywa — zrodziła się przypadkiem.
Mój wspólnik przez długi czas współpracował z Fit+ International. Kiedy pojawiła się możliwość wykupienia master franczyzy na Polskę, wszystko potoczyło się bardzo szybko. Znaliśmy sieć z rynku niemieckiego, wiedzieliśmy, jak wyglądają tamtejsze kluby i że dobrze zarabiają.
Po szybkim spotkaniu z właścicielami sieci, krótkich negocjacjach podjęliśmy decyzję: startujemy z Fit+ w Polsce.
Fit+ koncentruje się na małych miejscowościach (od ok. 1 000 mieszkańców). Jak dobieracie lokalizacje? Jakie kryteria — poza liczbą mieszkańców — bierzecie pod uwagę?
Liczba mieszkańców jest kluczowa, ale nie tylko w samej miejscowości, lecz przede wszystkim w promieniu ok. 20 minut jazdy samochodem od siłowni.
Analizujemy również lokalną konkurencję, zamożność regionu, liczbę firm w okolicy, a nawet poziom przestępczości. To daje nam ogólny obraz sytuacji.
To jednak wciąż tylko statystyki. Często jedziemy na miejsce, siadamy w kawiarni i obserwujemy, jak funkcjonuje lokalna społeczność: ilu ludzi chodzi po ulicach, jak są ubrani, w jakim są wieku.
Słuchamy też franczyzobiorców — oni najlepiej znają swój rejon. Niekiedy jesteśmy sceptyczni wobec danej lokalizacji, ale franczyzobiorca decyduje się otworzyć klub… i okazuje się, że miał rację — siłownia osiąga świetne wyniki.
Dlatego czasem warto zaufać intuicji i ludziom, z którymi pracujemy.
Inwestycja w Fit+ to około 599 tys. zł netto. Jak oceniasz ryzyko dla potencjalnego franczyzobiorcy i w jaki sposób je minimalizujecie?
Weszliśmy w Fit+ właśnie dlatego, że ryzyko jest minimalne.
Sukces siłowni Fit+ wynika z niskich kosztów prowadzenia działalności, braku pracowników i braku składek ZUS. Aby klub był rentowny, wystarczy około 70 klientów. Jeśli franczyzobiorca korzysta z leasingu, potrzebnych jest około 120 sprzedanych abonamentów, by pokryć wszystkie koszty.
Każdy klient powyżej tej liczby to już czysty zysk.
Przykład? Dwa ostatnio otwarte kluby osiągnęły 150 klientów już w pierwszym miesiącu.
Nigdy nie obiecujemy konkretnych zarobków. Mówimy otwarcie: może to być 10 tys. zł, może 50 tys. zł — ale wiemy, że będą zarabiać.
Wasze siłownie są w pełni zautomatyzowane — działają bez stałego personelu, a zarządzanie odbywa się zdalnie. Jak wygląda to w praktyce i jakie są największe wyzwania?
Cała sieć i jej sukces opiera się na automatyzacji procesów.
Od zapisów klienta, przez wejścia do klubu, pobieranie opłat, a częściowo nawet windykację — wszystko działa bez udziału pracowników.
Zadaniem właściciela klubu jest głównie kontakt mailowy z członkami, jeśli czegoś potrzebują, oraz dbanie o utrzymanie czystości.
Nie ma tu dużych wyzwań — wszystko ma po prostu działać i zarabiać.
Naszym zadaniem, jako master franczyzodawcy, jest ciągłe usprawnianie procesów, aby były jeszcze prostsze.
Współpracujecie z firmą Shua, która dostarcza inteligentny sprzęt fitness oparty na AI. Jak wpływa to na doświadczenie ćwiczących i jak zamierzacie rozwijać tę technologiczną część?
Jakość maszyn jest kluczowa, szczególnie w miejscowościach z dużą konkurencją.
Ludzie lubią luksus i nowoczesne rozwiązania. Celujemy w klientów zamożnych, po 30. roku życia — a tacy oczekują czegoś więcej niż standardowy sprzęt.
Jeśli ktoś ma do wyboru klub ze starym wyposażeniem albo nasz — nowoczesny, komfortowy, z bieżniami z dużymi ekranami i świetną biomechaniką maszyn — wybór jest prosty.
Do tego dochodzi szeroka dostępność godzinowa i przystępna cena. To przepis na sukces.
Wspominasz o wirtualnych trenerach, automatach z suplementami oraz testowaniu nowych funkcji. W jakim kierunku rozwijacie te rozwiązania?
Idziemy zdecydowanie w kierunku technologii.
Cały czas śledzimy trendy i sprawdzamy, co można jeszcze ulepszyć. Słuchamy zarówno franczyzobiorców, jak i klubowiczów.
Każde nowe rozwiązanie testujemy najpierw w klubach pilotażowych. Jeśli spełnia nasze oczekiwania, wdrażamy je w całej sieci.
Dzięki temu klienci są zadowoleni, bo trafiają tylko na przetestowane i sprawdzone systemy.
W Puls Biznesu wspomniałeś, że chcecie docelowo otworzyć nawet 200 klubów. Jakie kroki są kluczowe, aby to osiągnąć?
W ciągu najbliższych 5 lat planujemy otworzyć 100 klubów.
Z badań wynika, że w 2024 roku ponad 1800 gmin nie miało dostępu do żadnej infrastruktury fitness. To ogromny niewykorzystany rynek.
Strategia jest prosta: działamy krok po kroku i liczymy na efekt kuli śniegowej. Najtrudniej było sprzedać pierwsze trzy kluby — teraz, przy 10 działających lokalach i kolejnych w budowie, jest znacznie łatwiej.
Jeśli ktoś ma wątpliwości, dajemy mu kontakt do naszych franczyzobiorców. To oni opowiadają, jak wygląda ten biznes od środka — i to buduje największe zaufanie.
W jaki sposób budujecie relacje z lokalnymi mieszkańcami, zwłaszcza w miejscowościach, w których kultura fitness dopiero się tworzy?
Dużo łatwiej działać tam, gdzie już istnieje nawyk ćwiczenia. Nowy klub z nowoczesnym sprzętem naturalnie przyciąga część klientów z konkurencji.
W miejscowościach, w których nie ma żadnej infrastruktury, potrzeba czasu, aby zbudować społeczność.
Integrację z mieszkańcami zostawiamy franczyzobiorcom — najlepiej znają swoje rejony i wiedzą, co zadziała.
My mamy pomysły, ale niczego nie narzucamy.
Według Waszych analiz inwestycja w Fit+ zwraca się w 24–36 miesięcy. Jakie czynniki najbardziej wpływają na rentowność klubu?
Opłata franczyzowa to 5% od obrotu i 5 zł od aktywnego członka. Ten model pokazuje, że zależy nam na tym, aby klub zarabiał jak najwięcej — bo wtedy my także zarabiamy więcej.
Franczyzobiorca wie więc, że zawsze może liczyć na nasze wsparcie.
W cenie franczyzy oferujemy też 9 miesięcy darmowego marketingu, co znacząco przyspiesza zapełnienie klubu na starcie.
Największym kosztem jest wynajem lokalu — musi być rozsądny.
Model Fit+ pozwala prowadzić klub z dowolnego miejsca, nawet z drugiego końca świata. Jak widzisz przyszłość Fit+ i branży fitness w Polsce w perspektywie 5–10 lat?
Widzę Fit+ jako dużego gracza w Polsce. W 5 lat chcemy otworzyć 100 klubów, a docelowo 200.
Rynek jest na tyle duży, że wyniki mogą nas pozytywnie zaskoczyć. Skupiamy się jednak na tu i teraz — na obecnych klientach i otwieraniu kolejnych lokalizacji.
Rozwijamy się bardzo szybko, więc intensywnie pracujemy nad doskonaleniem procesów wdrożeniowych, aby jakość obsługi rosła wraz z rozwojem sieci.
Czas pokaże, gdzie będziemy za dekadę.