Znany polski maratończyk ze Szczecina tylko u nas zgodził się podsumować ubiegły rok i zdradzić plany zawodowe na 2010, który dla mistrza już teraz zapowiada się bardzo pracowicie
fit.pl
2010-01-27 00:00
Udostępnij
Rafał Wójcik: Biegałem w Nowy Rok
Jak ocena Pan swoją obecną kondycję?

- Nie osiągnąłem jeszcze optymalnej formy. Pod koniec ubiegłego roku, przez kilka tygodni między listopadem, a grudniem miałem przerwę w treningach. Była ona spowodowana chorobą. Angina bardzo osłabiła moje zdrowie i odbiła się na kondycji, ponieważ wyeliminowałam mnie z aktywnego życia na 3 tygodnie. Przed świętami wróciłem do biegania. Teraz jestem w pełni sił i zacząłem intensywnie pracować nad formą. W ostatnią niedzielę treningowo wystartowałem w Biegu Chomiczówki.

rafal wojcik 251W Pana przypadku trzy tygodnie bez treningów to dużo czy mało?

- Jest to niestety przerwa, po której trzeba praktycznie zaczynać przygotowania od początku. Żeby odnieść sukces, należy trenować codziennie, a niekiedy dwa razy dziennie! Przerwanie treningu na całe trzy tygodnie powoduje w moim przypadku przesunięcie w przygotowaniach np. do startu w maratonie o około trzy miesiące, czyli zaczynałbym prawie od zera!

Proszę o posumowanie 2009 roku.

- Początek roku nie był zbyt udany. W kilku startach nie poszło mi tak jak na to liczyłem. Za to październik i listopad były moim czasem. Bardzo dobrze wypadłem w XXIV Biegu Barbórkowym o Lampkę Górniczą, który odbył się w Lubinie, i w XXI Warszawskim Biegu Niepodległości. Z tych imprez wróciłem z głównymi nagrodami.

Nie mogę także pominąć udziału w Maratonie Londyńskim, który odbywał się pod koniec kwietnia. To największy i najbardziej prestiżowy bieg na świecie, a ja – na zaproszenie Timex – miałem okazję, a właściwie to zaszczyt, reprezentować tam nasz kraj.

Cieszę się także, że moi sponsorzy, Timex i Adidas, wspierają mnie, m.in. zapewniając sprzęt do treningów. Dzięki nim mogę spokojnie skupić się na przygotowaniach do biegów.

Która z ubiegłorocznych imprez biegowych zapadła Panu szczególnie w pamięci?

- Pozytywnie myślę o Biegu Barbórkowym. Trasa liczyła 10 kilometrów. Przebiegłem ją w 28 minut i 56 sekund. To był mój najlepszy wynik w 2009 roku i zapewnił mi najwyższe miejsce na podium w Lubinie. Choć w Biegu Barbórkowym startowałem już kilkukrotnie, to dopiero teraz udało mi się wygrać – bardzo się z tego cieszę.
Mimo, że byłem najlepszy także w Bieg Niepodległości i powinienem go dobrze wspominać, to tak nie jest. Wszystko przez niesprzyjającą aurę. Pogoda typowo listopadowa – zimno, potęgowane przez wiatr, padał także deszcz. Nawierzchnia ulic była mokra i śliska. W biegu przeszkadzały kałuże. Myślę, że moje zdanie podzielą także inni uczestnicy zawodów w stolicy. Pogoda jednak nie popsuła atmosfery całej imprezy.

Przygotowania do którego biegu kosztowały najwięcej wysiłku i poświecił im Pan najwięcej czasu?

- Bez wahania powiem, że był to Maraton Londyński. Ciężkie były zarówno przygotowania jak i sam maraton. Już w drugiej połowie lutego wyjechałem na obóz wysokogórski do USA, gdzie odbywałem program treningowy. Sam bieg też nie należał do łatwych. Był bardzo wyczerpujący z powodu zbyt wysokiej temperatury, która wahała się 21°C-25°C. Dla mnie komfortowa do biegania jest temperatura w granicach 12°C-13°C. Po drugie maraton odbywał się na trudnej, wymagającej trasie.

[-------]

Nie tylko siebie przygotowywał Pan do startu w Londynie. Jak czuł się Pan w roli trenera?

- Zostałem poproszony o przygotowanie do udziału w maratonie Tadeusza Węgrzynowskiego – pracownika Politechniki Warszawskiej, który wygrał konkurs Timex na wspomnienia z Maratonu Warszawskiego. Główną nagrodą był właśnie start w londyńskim maratonie. Moim zadaniem było opracowanie dla Tadeusza programu treningowego, dobór odpowiednich ćwiczeń, zaprezentowanie jak je się poprawnie wykonuje oraz służenie fachowymi radami. Oceniałem także jego postępy w przygotowaniach. To niesamowite doświadczenie, a zarazem spora odpowiedzialność.

rafal wojcik 250Sama kondycja nie wystarczy, żeby zwyciężać. Jakimi cechami charakteru powinien wyróżniać się biegacz, który chce wygrywać?

- Są to przede wszystkim zaciętość, wytrwałość, konsekwencja i samozaparcie. Wszystkie te cechy sprzyjają systematycznym i intensywnym treningom, które dopiero po pewnym czasie przynoszą efekty i zwycięstwa.

Czy ma Pan już sprecyzowane plany sportowe na 2010 rok? Gdzie czeka Pana najbliższy start?

- W 2010 roku moim priorytetem jest przygotowanie się do kwietniowego maratonu w Dębnie, gdzie odbędą się również Mistrzostwa Polski na tym dystansie. A zarazem podczas tego startu chciałbym osiągnąć wynik, który dawałby mi kwalifikację na mistrzostwa Europy w Barcelonie.

Miesiąc wcześniej, w marcu będę chciał wystartować na Mistrzostwach Polski w przełajach w Bydgoszczy i tam też powalczyć o medal i o kwalifikację na Przełajowe Mistrzostwa Świata, których gospodarzem będzie Polska.
To są moje podstawowe starty. Ale oczywiście w sezonie letnim będę chciał poprawić jeszcze moje rekordy życiowe na 10 km, 15 km i w półmaratonie.

Jak spędził Pan święta i Nowy Rok?

- Tradycyjnie z rodziną, ale musiałem także wygospodarować czas na treningi. Nie były one może bardzo forsowne… Miałem trochę zaległości przez chorobę, które muszę nadrobić. W Nowy Rok pracowałem - miałem służbę, ale nie zapomniałem o krótkim treningu.

Czego życzyłby Pan sobie i innym sportowcom w Nowym Roku?

- Przede wszystkim zdrowia, które dla sportowca jest sprawą priorytetową. Mnie tego zdrowia ostatnio trochę brakuje. Życzę też wszystkim wytrwałości w dążeniu do celu, żeby nic nie pokrzyżowało planów startowych i nie przeszkodziło w osiąganiu dobrych wyników, które zapewniałyby im medale i nowe rekordy.

Rozmawiała Izabela Wróbel
www.fit.pl