Kult opalenizny a wzrost liczby zachorowań na czerniaka

W ostatnich latach nastąpiło obniżenie wieku, w którym pacjenci zaczynają zapadać na czerniaka złośliwego. Jest to pokłosie panującego przez lata przekonania, że tylko opalone ciało jest atrakcyjne, i że wszelkim kosztem należy tę opaleniznę zdobyć. O ryzyku, jakie ponosimy, eksponując się na promienie słoneczne, mówią specjaliści krakowskiego centrum medycznego Sublimed
2018-07-23 00:00
Udostępnij
Kult opalenizny a wzrost liczby zachorowań na czerniaka

Temat nienowy, ale jakże ważny! W tym roku piękna słoneczna pogoda towarzyszy nam już od kilku miesięcy i można się spodziewać, że taka pozostanie z nami przez kilka kolejnych. Kochamy je, ale uważajmy na słońce, bo można z niego korzystać, ale mądrze i z umiarem. Czyli na pewno nie tak, jak w latach 80. i 90. - Niepodzielnie panował wtedy kult opalenizny. W tamtych latach, kiedy wróciło się z wakacji bez opalenizny, to tak, jakby wakacje się nie udały, albo nie odbyły! “Smażenie się” na potęgę zbiera teraz swoje żniwo, niekiedy nawet u trzydziestolatków - uświadamia dr Kamila Białek-Galas, dermatolog Sublimed.

 

Jak działa na nas promieniowanie słoneczne

Kompletując kosmetyczkę przed wyjazdem na wakacje, stajemy przed półką z kosmetykami z filtrem i możemy poczuć się, delikatnie mówiąc, zagubieni. Uporządkujmy zatem informacje na temat rodzajów promieniowania ultrafioletowego.

- Składa się ono z trzech typów pasm. Pierwsze to UVA, które stanowi aż 95% promieniowania UV, jest zarazem główną przyczyną fotostarzenia skóry. Promieniowanie to uszkadza włókna kolagenowe. Przenika przez szkło, dlatego może wywoływać wpływ na osoby przebywające w pomieszczeniach lub w samochodzie. Może powodować zaćmę i zmętnienie soczewki. Powoduje powstawanie natychmiastowej opalenizny - wyjaśnia dr Kamila Białek-Galas.

Drugi typ to promieniowanie UVB, odpowiedzialne za powstawanie oparzeń słonecznych. Nie przechodzi przez szkło, natomiast przenika przez wodę, dlatego możliwe jest poparzenie nawet w trakcie kąpieli. A jak wiadomo, nic nie cieszy w lecie tak, jak skok do jeziora, pluskanie w morskich falach czy w hotelowym basenie. To, że jesteśmy “przykryci” wodą, nie ma w tym wypadku żadnego znaczenia. Po ustąpieniu rumienia, wskutek działania promieniowania UVB, powstaje - dla większości nadal mile widziana - opalenizna. Zapominamy o tym, że jej ciemną stroną jest uszkodzenie DNA komórek skóry, co może prowadzić do powstawania nowotworów. Dla porządku specjalistka Sublimed opisuje też - rzadziej omawiany - typ promieniowania UVC, które jest wychwytywane przez warstwę ozonową atmosfery. - Nie dociera ono do ziemi, jednak w przyszłości, gdy dziura ozonowa się powiększy, to z pewnością zacznie mieć znaczenie biologiczne. Podrażnia spojówki i może uszkodzić wzrok. Ponadto wykazuje działanie toksyczne dla komórek, co znalazło zastosowanie m.in. w produkcji lamp bakteriobójczych.

 

Poważne konsekwencje odroczone w czasie

 

W minionych dekadach - choć nawet dziś można znaleźć wyznawców takiego podejścia - nakłaniano dzieci do wystawienia się na słońce, by nie “straszyły” bladością skóry. Świadomość konsekwencji była jednak wielokrotnie mniejsza. Jakich konsekwencji? - Późnym efektem nadmiernej ekspozycji na działanie promieniowania ultrafioletowego może być rozwój zmian przednowotworowych oraz nowotworów złośliwych skóry, takich jak rak podstawnokomórkowy, kolczystkomórkowy czy czerniak złośliwy. Działanie to jest związane z uszkadzającym DNA działaniem wspomnianego promieniowania UVB oraz (w mniejszym stopniu) promieniowaniem UVA - tłumaczy lekarz.

 

“Cichy zabójca” - prawda czy przesada?

Czerniak nazywany jest jednym z najgroźniejszych nowotworów. Winne temu są m.in. dwa sposoby występowania przerzutów: drogą naczyń krwionośnych oraz drogą naczyń limfatycznych. Sprawia to, że możliwe jest stosunkowo szybkie postępowanie tego nowotworu. Innym powodem tak groźnego charakteru czerniaka są odroczone w czasie dolegliwości, a więc to, że pacjenci zgłaszają się do lekarza, gdy czerniak osiąga już stadium zaawansowane. Pokutuje wyobrażenie, że musi być to duży czarny “pieprzyk”, ale niekoniecznie tak jest! Często rozwija się on de novo, czyli w obrębie skóry niezmienionej. Szacuje się, że 70% czerniaków rozwija się poza skórą zmienioną, tylko 30% w obrębie znamion barwnikowych. - Najmniejszy zdiagnozowany przeze mnie czerniak miał zaledwie 1 milimetr! Należy zwracać uwagę na wszystkie zmiany pigmentacyjne w obrębie naszego ciała i kontrolować całą skórę. To wciąż zaniedbywana czynność, którą powinno się regularnie wykonywać samemu w domu. Samobadanie trwa tylko kilka minut i wymaga jedynie dobrego oświetlenia i lustra - apeluje dermatolog.

Co powinno nas zaniepokoić? Według reguły “ABCDE” (ang. Asymetry, Boarders, Colour, Diameter, Evolution) należy zwracać szczególną uwagę na wszystkie znamiona, które cechuje: asymetria, nieregularne, poszarpane granice, posiadają więcej niż jeden kolor, ich średnica uległa powiększeniu (szczególnie zwracamy uwagę na zmiany skórne, które mają średnicę powyżej 6 mm). Pojawienie się zmiany w obrębie znamienia, np. wypukłości, zmiany kształtu czy wystąpienie stanu zapalnego w jego okolicy powinny stanowić sygnał, że koniecznie trzeba je przebadać w gabinecie dermatologa. Ma on sprzęt (taki jak videodermatoskop) i wiedzę pomagającą w pełnej diagnozie znamion, zaburzeń pigmentacyjnych i innych niepokojących zmian skórnych. U zdrowej osoby takie badanie powinno wykonywać się raz do roku. Ale co, jeżeli po badaniu okaże się, że zmiana jest podejrzana?

 

Które znamiona kwalifikowane są do usunięcia?

- Znamiona, które najczęściej kwalifikujemy do wycięcia to te, które zmieniły swój charakter, czyli np. zaczęły pacjenta swędzieć, powiększyły się, pojawiło się na nich owrzodzenie, przykładowo pokryte strupem (choć wcale nie jest to konieczne). Usuwamy również te zmiany skórne, które lekarz dermatolog obejrzał podczas badania dermatoskopowego lub videodermatoskopowego i uznał je za “podejrzane” - atypowe lub też stwierdził, że jest to czerniak - tłumaczy chirurg Sublimed, dr Marta Kołodziej-Rzepa. - Inną sytuacją, gdy powinniśmy znamię usunąć, jest zaniepokojenie pacjenta odnośnie konkretnej zmiany i gdy wiemy, że w rodzinie wystąpił czerniak - dodaje.

Usunięcie chirurgiczne jest jedynym sposobem na eliminację czerniaka. - W pierwszej kolejności usuwamy zmianę w całości, z minimalnym marginesem, czyli wykonujemy tzw. biopsję wycinającą. Jeżeli w badaniu histopatologicznym (pod mikroskopem) potwierdzi się, że jest to czerniak, w zależności od stopnia zaawansowania docinamy bliznę, poszerzamy marginesy oraz wykonujemy biopsję węzła wartowniczego. Jeżeli dochodzi do rozsiewu czerniaka, włączamy leczenie uzupełniające, farmakologiczne, zlecone przez lekarza onkologa - opisuje procedurę chirurg Sublimed. Istotną cechą jest głębokość nacieku. To od niego uzależniony jest margines, z jakim wycinana jest zmiana.

 

Czy po wycięciu czerniaka mamy już spokój?

- Jeżeli usuniemy czerniaka w jego nieinwazyjnej postaci (tzw. in situ), wystarczy jedynie docięcie blizny i dalsza obserwacja pacjenta. W przypadku bardziej zaawansowanej formy, wykonujemy procedurę biopsji węzła wartowniczego. Polega ona na tym, że podajemy izotop w okolice blizny, po czym obserwujemy “drogę” jaką przebywa. Dociera on bowiem do węzłów chłonnych, do których jest spływ z danej lokalizacji. Czyli np. jeżeli usunęliśmy czerniaka z kończyny dolnej, to najczęściej węzeł ten znajduje się w okolicy pachwiny. Jeżeli z kończyny górnej, to spływ najpewniej zakończy się w dole pachowym. Bywają bardziej problematyczne lokalizacje, jak np. grzbietowa, z której spływ może mieć swoje ujście albo w pachwinie, albo w dole pachowym. Wycinamy ten węzeł chłonny, badamy go histopatologicznie i w zależności od wyniku, dobieramy dalsze postępowanie: jeżeli nie ma komórek czerniaka w tym węźle, to pacjenta obserwujemy, wykonujemy kontrolne badania: usg węzłów chłonnych, usg brzucha, zdjęcie klatki piersiowej. Pacjent przychodzi do nas co 3 miesiące, oglądamy jego skórę, wykonujemy konsultacje dermatologiczne - dr Kołodziej-Rzepa nakreśla sposób postępowania w pierwszym przypadku.

Jeśli jednak potwierdzi się obecność czerniaka w węzłach chłonnych, poszerzony zostaje zakres zabiegu o kolejne węzły chłonne. Często po jego wykonaniu limfa nie ma gdzie odpłynąć i pacjenci skarżą się na obrzęki limfatyczne w kończynach. Jest to swoistym “powikłaniem”, ale nie ma wpływu na funkcjonowanie całego organizmu. Mamy w ciele bardzo wiele węzłów chłonnych, które sobie w takiej sytuacji radzą. Sytuacja jest więc opanowana, ale taka osoba musi być pod stałą, systematyczną obserwacją. Gdy dochodzi do rozsiewu, włącza się dodatkowe leczenie, prowadzone przez onkologów klinicznych.

 

Szczególnie narażeni na wystąpienie czerniaka

Opisane powyżej profesjonalne procedury medyczne mogą przestraszyć, a na pewno dać wiele do myślenia. Po co w ogóle dopuszczać do tego typu ryzyka, gdzie w skrajnym przypadku ponieść można najwyższą cenę? Jakie są grupy najmocniej narażone na zachorowanie? To pacjenci, którzy przebyli poparzenie słoneczne w ciągu swojego życia. Następnie wspominani wcześniej pacjenci, u których w rodzinie występował czerniak lub sami mieli go już w przeszłości. Inna grupa to osoby, które mają dużo znamion barwnikowych. Szacuje się, że jeżeli pacjent ma ponad 50 znamion, to ryzyko zachorowania jest większe. Jasny fototyp skóry: pierwszy lub drugi – charakterystyczny dla rasy kaukaskiej, czyli najbardziej popularnej w naszym kraju – to kolejna ewidentna cecha, która powinna skutecznie uczulić nas na bezmyślne opalanie. Włosy blond, jasne oczy, skóra po ekspozycji na słońce nie nabiera brązowego odcienia, a zaczerwienia się? Wtedy szczególnie konieczna jest zdecydowana ochrona przeciwsłoneczna.