To niebezpieczny mit, który – jak podkreśla dr n. med. Magdalena Cubała-Kucharska – może mieć bardzo poważne konsekwencje dla zdrowia publicznego.
– Usunięcie soli jodowanej z diety to droga do ponownego kryzysu zdrowotnego. Nie ma żadnych dowodów, że jod w soli kuchennej jest toksyczny – podkreśla ekspertka. – Warto kierować się zaleceniami WHO i kontrolować poziom jodu we własnym organizmie.
Moda kontra nauka – gdzie w tym wszystkim zdrowy rozsądek?
Jod w ostatnich latach stał się pierwiastkiem, wokół którego narosło więcej emocji niż faktów. Najpierw popularność zdobył płyn Lugola stosowany bez wskazań medycznych. Teraz wahadło przechyliło się w drugą stronę: coraz więcej osób rezygnuje z soli jodowanej, a część całkowicie ogranicza sól w diecie.
Efekt? Usuwamy z jadłospisu jeden z kluczowych pierwiastków, często nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
– Ograniczanie soli jest korzystne przy nadciśnieniu, ale nie oznacza rezygnacji z soli jodowanej – wyjaśnia dr Cubała-Kucharska. – Jod jest nietrwały, ulatnia się z czasem i przy niewłaściwym przechowywaniu. Dlatego warto kupować sól w mniejszych opakowaniach i trzymać ją szczelnie zamkniętą.
Niedobór czy nadmiar? W obu przypadkach ważna jest kontrola
Sól jodowana wciąż pozostaje najprostszą i najbezpieczniejszą formą dostarczania jodu. Jednak każda zmiana — czy to eliminowanie soli, czy nagła suplementacja — powinna być poprzedzona konsultacją z lekarzem oraz badaniem poziomu jodu w porannej próbce moczu.
Zalecenia WHO są jasne:
-
dorośli: 150 µg jodu dziennie,
-
kobiety w ciąży i karmiące: ok. 250 µg dziennie.
Tymczasem przeciętne spożycie w Polsce wynosi 117 µg, co już samo w sobie pokazuje skalę niedoborów.
To właśnie dlatego w 1997 roku wdrożono w Polsce narodowy program profilaktyki jodowej — obowiązkowe jodowanie soli kuchennej, jodowanie mleka modyfikowanego dla niemowląt oraz suplementację dla ciężarnych i karmiących.
– Jod wpływa na tarczycę, mózg, płodność i rozwój układu nerwowego. Zarówno niedobór, jak i nadmiar mają poważne konsekwencje – zaznacza ekspertka. – Decyzje dotyczące suplementacji powinny być oparte na badaniach, nie na trendach.
Gdzie naturalnie występuje jod?
Choć najczęściej kojarzymy go z solą kuchenną, występuje również w produktach spożywczych:
-
rybach morskich i owocach morza,
-
nabiale,
-
jajach,
-
wodorostach,
-
mięsie.
Jednak w praktyce te produkty nie pojawiają się na polskich stołach na tyle często, by zaspokoić zapotrzebowanie. Woda pitna dostarcza jedynie ok. 10% potrzebnej ilości.
– Jod nie magazynuje się w organizmie, dlatego musi być dostarczany regularnie – dodaje dr Cubała-Kucharska. – Dieta wielu osób nie pokrywa zapotrzebowania, a eliminowanie soli jodowanej tylko pogłębia problem.
Problem, który dotyka milionów – i może uderzyć w kolejne pokolenia
Mimo obowiązkowego jodowania soli około 8 milionów Polaków cierpi na choroby tarczycy wynikające z niedoboru jodu. Najbardziej narażone są kobiety w ciąży i w okresie karmienia — a niski poziom jodu może zaburzyć rozwój mózgu dziecka i obniżyć jego inteligencję.
Szacunki europejskie są alarmujące: 50–90% ciężarnych kobiet ma niedobory jodu, co pokazuje, jak ogromnym zagrożeniem jest szerząca się dezinformacja.
Powrót mitów o „szkodliwości” soli jodowanej to nie niewinna moda żywieniowa — to realne ryzyko dla całej populacji. Dlatego zamiast kierować się internetowymi trendami, warto:
-
ufać zaleceniom WHO,
-
kontrolować poziom jodu w organizmie,
-
konsultować suplementację z lekarzem,
-
dbać o regularne dostarczanie jodu z diety.
To inwestycja nie tylko w nasze zdrowie, ale także w zdrowie przyszłych pokoleń.