Z Wrocławia na światowe korty
Hubert urodził się w 1997 roku i od dziecka miał sport we krwi. Matka trenowała tenis, a dziadek był reprezentantem Polski w lekkoatletyce. Wybór ścieżki sportowej był więc naturalny – ale już styl, w jakim Hurkacz się rozwijał, był wyjątkowy. Nie był cudownym dzieckiem, nie dominował juniorskich rankingów. Jego talent rozkwitał powoli, z sezonu na sezon.
Z czasem, poprzez starty w turniejach ITF i Challengerach, piął się w górę, aż w 2018 roku dostał się do głównej drabinki Roland Garros. Rok później wygrał swój pierwszy turniej ATP w Winston-Salem, a świat usłyszał o nim nie tylko jako o obiecującym graczu, ale realnym zagrożeniu dla topowych nazwisk. Nieprzypadkowo wtedy zaczęto mówić o nim jako o jednym z najbardziej niedocenianych tenisistów młodego pokolenia.
Bez widowiska, ale skutecznie
Styl gry Hurkacza nie należy do najbardziej spektakularnych. Nie serwuje piorunujących winnerów na każdej piłce, nie szuka skrótów dla efektu, nie ryzykuje zbędnie. Zamiast tego – gra z głową. Jego siłą jest cierpliwość, świetny serwis, doskonała gra z głębi kortu i fantastyczna praca nóg. Hurkacz to typ tenisisty, który potrafi wygrywać mecze bez robienia wokół siebie szumu. Wielu rywali go lekceważyło – do czasu. Bo gdy przychodzi do najważniejszych punktów, Polak często okazuje się chłodniejszy, dokładniejszy, lepiej przygotowany.
To właśnie na tym bazował jego największy sukces – półfinał Wimbledonu 2021, w którym po drodze pokonał m.in. Rogera Federera. I zrobił to bez fanfar, bez teatralnych gestów. Po prostu grał swój tenis. Spokojny, przemyślany i skuteczny.
Serwis, który milczy – i zabija
Jednym z największych atutów Hurkacza jest serwis – mocny, celny, trudny do odczytania. Nie jest to showman z najpotężniejszym podaniem na świecie, ale jego regularność i umiejętność trafienia w kluczowym momencie sprawiają, że potrafi rozbić nawet najlepiej returnujących rywali. Co więcej, Hubert świetnie porusza się po korcie – co przy jego wzroście (196 cm) nie jest wcale oczywiste. To czyni go kompletnym graczem: nie tylko potrafi utrzymać swoje podanie, ale też dobrze radzi sobie w defensywie i nie boi się gry przy siatce.
Emocje? Tak – ale wewnątrz
Wielu zawodników żyje na korcie każdą piłką – krzyczą, klaszczą, pokazują emocje. Hurkacz jest ich przeciwieństwem. Rzadko unosi brwi, jeszcze rzadziej zaciska pięść. Dla jednych to brak ekspresji, dla innych – oznaka totalnego skupienia. Bo kiedy gra Hubert Hurkacz, każdy mecz jest jak cicha partia szachów – bez krzyków i fajerwerków, ale z precyzją, spokojem i niespodziewanym ciosem w kluczowym momencie
Ta chłodna postawa bywa jego ogromnym atutem. Nie daje się sprowokować, nie podpala się po jednej przegranej piłce. Dzięki temu często wygrywa nie tylko siłą, ale i psychiką. To jeden z powodów, dla których pytanie „kiedy gra Hubert Hurkacz” tak często pojawia się wśród kibiców – bo wiadomo, że jego mecze, choć ciche w formie, są głośne w treści.
Mistrz bez potrzeby błysku
Hubert Hurkacz nie potrzebuje fajerwerków, żeby wygrywać. Nie musi być ulubieńcem kamer, nie musi prowokować kontrowersji. Jego tenis mówi za niego. A mówi bardzo wyraźnie: oto zawodnik, który wie, dokąd zmierza. I idzie tam krok po kroku, w swoim tempie.
W świecie zdominowanym przez krzykliwe nagłówki i natychmiastowy sukces, Hurkacz to symbol innej drogi – tej trudniejszej, ale często bardziej trwałej. I właśnie dlatego warto mu kibicować. Bo w jego grze jest coś, czego nie widać od razu – a co zostaje w pamięci na długo.