To już nie 36,6°C. Naukowcy wskazują nową normę temperatury ciała

Przez dziesięciolecia 36,6°C funkcjonowało jako niepodważalny symbol prawidłowej temperatury ciała. Dziś naukowcy coraz głośniej mówią, że ten punkt odniesienia jest nieaktualny. Współczesny człowiek – aby zachować równowagę fizjologiczną – nie potrzebuje już tak wysokiej temperatury jak jego przodkowie. Kluczowym czynnikiem tej zmiany okazuje się… postęp cywilizacyjny.
Aleksandra Załęska
Dzisiaj 12:32
Udostępnij
To już nie 36,6°C. Naukowcy wskazują nową normę temperatury ciała

Skąd wzięło się 36,6°C?

Za normę 36,6°C uznano temperaturę ciała już w XIX wieku. Warto jednak pamiętać, że był to uśredniony wynik pomiarów, które – nawet dziś – mogą się różnić w zależności od miejsca badania: pod pachą, w jamie ustnej czy w odbycie. Na temperaturę wpływają także naturalne procesy zachodzące w organizmie, takie jak rytm dobowy, aktywność fizyczna czy cykl hormonalny u kobiet.

Badania z różnych stron świata

Nowe dane pokazują, że przeciętna temperatura ciała człowieka systematycznie się obniża – i dzieje się to niezależnie od klimatu. W 2019 roku średnia temperatura mieszkańców Kalifornii wynosiła już około 36,4°C. Bardzo zbliżone wartości odnotowano również w Boliwii wśród przedstawicieli plemienia Tsimane, żyjącego w dorzeczu Amazonki.

Dane te pochodzą z długofalowego projektu Tsimane Health and Life History Project, prowadzonego przez blisko 20 lat. Co istotne, społeczność ta nie korzysta z większości udogodnień nowoczesnego świata, co pozwoliło naukowcom porównać zmiany temperatury ciała w zupełnie różnych warunkach życia.

Mniej energii, niższa temperatura

Zdaniem badaczy jednym z głównych powodów obniżania się temperatury ciała jest znacząca poprawa jakości życia. W porównaniu z warunkami sprzed stu lat mamy dostęp do czystej wody, lepszej higieny, antybiotyków, szczepień i skutecznej opieki medycznej. Organizm nie musi już nieustannie mobilizować energii do walki z infekcjami.

Znaczenie ma także środowisko, w którym funkcjonujemy na co dzień. Ciepłe ubrania, ogrzewane domy i stabilna temperatura otoczenia sprawiają, że ciało nie musi utrzymywać wyższej „gotowości obronnej”. Temperatura organizmu jest bowiem jednym z mechanizmów reagowania na zagrożenia zewnętrzne, zwłaszcza infekcje.

Co ciekawe, podobne tempo obniżania się temperatury obserwuje się zarówno w krajach wysoko uprzemysłowionych, jak i w społecznościach żyjących bez klimatyzacji czy nowoczesnej medycyny. W przypadku plemienia Tsimane badacze wskazują, że nawet stopniowa poprawa warunków sanitarnych i wiedzy zdrowotnej mogła wpłynąć na te zmiany.

Rzadziej chorujemy z wysoką gorączką

Kolejne analizy, prowadzone przez Michaela Gurvena i Thomasa Krafta z Uniwersytetu Kalifornijskiego, potwierdziły, że trend ten utrzymuje się. Badania opublikowane w 2020 roku wykazały, że średnia temperatura ciała mieszkańców Kalifornii spadła do około 36,39°C.

Naukowcy wskazują, że jedną z głównych przyczyn jest mniejsza częstość infekcji przebiegających z wysoką gorączką. Dzięki lepszej higienie, opiece medycznej i profilaktyce organizm rzadziej reaguje silnym podniesieniem temperatury.

Dlaczego norma nadal ma znaczenie?

Ustalanie prawidłowej temperatury ciała nie jest jedynie ciekawostką. To istotne narzędzie w analizach zdrowia populacyjnego – pozwala monitorować stan zdrowia społeczeństw, przewidywać zapotrzebowanie na opiekę medyczną i planować wydatki związane z ochroną zdrowia.

Wniosek jest prosty: 36,6°C nie znika całkowicie, ale przestaje być jedynym punktem odniesienia. Współczesna „norma” okazuje się bardziej elastyczna – i niższa, niż przywykliśmy sądzić.

Źródło: PubMed